Jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny, że mogę być tutaj z wami podczas tej niedzielnej liturgii. Dziękuję Księdzu Prałatowi Józefowi Capucie za zaproszenie mnie do przewodniczenia tej Mszy świętej i głoszenia kazania podczas niej. Jestem także wdzięczny jemu i wam wszystkim za gościnność i hojność. Jest to mój pierwszy raz w Polsce.
Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją Ewangelii z ostatniej niedzieli, w której spotkaliśmy Piotra głoszącego Jezusa jako „Chrystusa, Syna Boga żywego”. Dzisiejszy fragment wyraźnie ukazuje, że nie wystarczy wyznać, że Jezus jest Chrystusem i że jest Panem. Trzeba także wejść z Nim na drogę krzyżową. Dlatego Jezus zganił Piotra: „Nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. Wiara w Jezusa Chrystusa, Mesjasza, oznacza wiarę zatem w Boga ukrzyżowanego; to wiara w cierpiącego Syna Człowieczego.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus objawia nam cenę pójścia za Nim (koszt bycia uczniem). Mówi: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”.
Zaprzeć się siebie oznacza przede wszystkim wyrzec się własnego wyobrażenia o Bogu, aby przyjąć to, co objawił Jezus: nie tylko Boga chwalebnego i potężnego, ale Boga, który ukazuje się przez miłość i dar z siebie. Zaprzeć się siebie oznacza także zmianę „logiki” własnego istnienia: to znaczy żyć nie tylko dla własnej korzyści, ale rozpocząć życie, które będzie polegało na poświęceniu siebie. Taka jest w gruncie rzeczy „logika” krzyża – zarówno dla Jezusa, jak i dla Jego uczniów…
Drodzy przyjaciele, Jezus jasno mówi, co to znaczy podążać za Nim. Nie ukrywa realności krzyża. Jest wobec nas szczery. Nie możemy zatem powiedzieć – tak jak Jeremiasz w pierwszym czytaniu – że daliśmy się oszukać lub że zostaliśmy zwiedzeni… Jezus mówi całkiem wyraźnie, że pójście za Nim oznacza niesienie krzyża i dlatego kto chce być Jego uczniem musi być gotowym, aby ten krzyż objąć i dźwigać…
Jeśli Pan prosi nas, abyśmy szli za Nim po tej trudnej drodze – po drodze krzyżowej – pamiętajmy, że On nas na niej wyprzedził; że On sam tę drogę przeszedł… Jeśli to, czego Jezus od nas żąda, wydaje się trudne i wymagające, pamiętajmy też, że ofiarowuje nam On coś, czego nikt inny nie może nam dać. Tym czymś jest życie wieczne…
Naśladowanie Jezusa to poważna sprawa. A decyzja o pójściu za Nim nie może być podejmowana jednorazowo, ale ma być czymś powtarzanym każdego dnia… Podobnie jak uczniowie wiemy, że pójście za Panem nie jest łatwe; dźwiganie krzyża nie jest łatwe… W dzisiejszym świecie, w którym wydaje się, że wartości zostały wywrócone do góry nogami, nie jest łatwo naśladować Pana… Świat – zdaje się – ma inne standardy sukcesu i szczęścia – zupełnie odmienne od tych przyjmowanych przez nas, naśladowców Jezusa… A zatem, jeśli naprawdę poważnie myślimy o podążaniu za Nim, to musimy być gotowi podejmować tę decyzję każdego dnia; musimy być gotowi każdego dnia obejmować i nieść krzyż….
Jestem biskupem od siedmiu lat. Pamiętam, jak w pierwszym tygodniu mojej pracy jako nowo wyświęcony biskup w 2016 roku byłem na lotnisku, a policjant spojrzał na mój krzyż pektoralny, który noszę na co dzień, po czym popatrzył na mnie i powiedział: „Och, jesteś nowym biskup diecezji Chalan Kanoa. Jesteś Filipińczykiem i zostałeś mianowany biskupem nie dla Filipin, ale dla Marianów. Dlaczego? Czy na Marianach nie ma księży, którzy mogliby zostać biskupami? Dlaczego wybrano osobę z zewnątrz, a nie mieszkańca Marianów?”
Kiedy funkcjonariusz powiedział mi te ostre słowa, oczywiście poczułem się urażony. Nie zareagowałem. Poszedłem do cichego zakątka na lotnisku i wzruszyłem się. Łzy popłynęły mi z oczu i pamiętam, że cicho prosiłem Pana: „Panie, jestem biskupem dopiero od tygodnia, ale już czuję ciężar krzyża, który będę dźwigał. Proszę, pomóż nieść ten krzyż i pomóż mi być pokornym i wiernym w służbie Tobie, nawet jeśli niektórzy nie mogą zaakceptować mnie jako nowego biskupa”.
Moja posługa biskupia nie jest pozbawiona krzyża. Przez ostatnie siedem lat rzeczywiście było wiele krzyży. W mojej modlitwie poszukuję łaski, abym mógł patrzyć na moje codzienne krzyże w świetle krzyża Jezusa Chrystusa, który umarł za nas.
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie, naśladować Pana, czynić to, co On chce, czynić to, co dobre, co Jemu przyjemne i co doskonałe (por. Rz 12,2), myśleć tak jak On – to wszystko może oznaczać wyrzeczenie się wielu rzeczy w życiu doczesnym. Ale jest to jedyny sposób, w jaki możemy otrzymać życie, które obiecał nam nasz Pan…
Módlmy się zatem, abyśmy stali się wierni w naśladowaniu Pana; abyśmy codziennie nieśli swój krzyż i widzieli w tym drogę prowadzącą do życia wiecznego.