W Ewangelii możemy znaleźć zdanie: „Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe” (J 19,35). Pragniemy podzielić się świadectwem i relacją osób związanych z naszą parafią, które uczestniczyły w Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie w dniach 1-6 sierpnia. 

W 2019 roku w Panamie Papież Franciszek oznajmił całemu światu, że następne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Lizbonie, w Portugalii w 2022 roku. Jednak ze względu na pandemię koronawirusa wielkie święto młodych musiano przełożyć o rok. W tym czasie od kolegi dowiedziałam się, że parafia z Mydlnikach organizuje wyjazd do Lizbony, a jeszcze wcześniej będzie brała udział w Dniach w Diecezjach. Tak oto 25 lipca wcześnie rano wsiedliśmy na pokład samolotu odlatującego do Porto…

Po wylądowaniu i odebraniu bagaży od razu pojechaliśmy autokarami do Fatimy, miejsca objawień Matki Bożej trzem pastuszkom: Łucji, Hiacyncie oraz Franciszkowi. Zwiedziliśmy sanktuarium, przeszliśmy na kolanach symboliczną drogę, którą 100 lat temu dzieci również pokonały w taki sam sposób. Naszą wizytę tam zakończyła Msza Św. dla młodzieży z archidiecezji krakowskiej z arcybiskupem Markiem Jędraszewskim. Już tam wyczuliśmy przedsmak następnych kilkunastu dni – nieopisanej radości ze spotkań z innymi.

Wieczorem dotarliśmy do skromnej parafii bogatej w dobrych ludzi w Fânzeres (diecezja Porto). Zostaliśmy zakwaterowani w domach rodzin w kilkuosobowych grupach. Nasi polscy współlokatorzy byli nam z początku obcy, lecz szybko nawiązaliśmy dobry kontakt, zarówno z naszymi rodakami, jak i z gospodarzami. Mnie trafiła się przesympatyczna rodzina składająca się z 90-letniej pani, jej córki i zięcia oraz już dorosłych wnuków. Każdy z naszej mydlnickiej grupy zaznał w domu goszczącym dużo ciepła i miłości, dobrego jedzenia (w tym słynnego dorsza „bacalhau”) oraz poznawania portugalskich zwyczajów.

Każdego dnia o poranku mieliśmy się stawić w pobliskim kościele, by zacząć dzień Mszą Świętą. Potem czekały na nas liczne atrakcje, często zapewniane przez parafialną młodzież: gry integracyjne, tańce, wycieczki po okolicy, np. wizyta w centrum szkoleniowym CINDOR, gdzie braliśmy udział w warsztatach z tworzenia prostej biżuterii, odwiedziny w byłej kopalni Malta, czy udział w „Piana Party”. Na pewno niesamowitym doświadczeniem był dla nas uczestnictwo w procesji zorganizowanej po okolicy z pomocą kilkudziesięcioosobowej orkiestry z pobliskiej miejscowości, tancerzy z Boliwii, Meksyku, Polski i Litwy oraz miejscowych parafian. Nie zabrakło nam też czasu na zwiedzanie Porto, jedzenia pysznych Pasétis de nata i kąpania się w oceanie…

W jednym z kościołów zaaranżowano Mszę dla wszystkich pielgrzymów z archidiecezji krakowskiej przybyłych do Porto, którą zakończyliśmy uroczystym Polonezem.

To jednak nie wszystko, w wymienionych tutaj czynnościach brakuje tej niepowtarzalnej iskry ŚDM-ów: radości, spontanicznych rozmów, selfie, śpiewów w metrze, tańców na ulicy i machania kierowcom samochodów w czasie czekania na autobus, czy nawet zwykłego przybijania piątki z każdym na ulicy!

Każdego dnia zaskakiwała nas radość, dobroć i energia młodych Portugalczyków, którzy nam umilali czas. Przykładowo, w połowie naszego pobytu w Fânzeres do pobliskiej szkoły miała trafić kolejna grupa pielgrzymów, tym razem było to 102 obywateli Libanu. Ich przyjazd planowany był na wieczór, więc po modlitwach z Taizé zostaliśmy zaproszeni na dyskotekę powitalną, lecz szybko się okazało, iż oczekiwani goście się spóźnią, co gorsza, przyjadą dopiero kolejnego dnia. To jednak w żaden sposób nie zniechęciło Portugalczyków i wyprawili nam świetną potańcówkę! Najpierw, jednakże, spodziewaliśmy się klapy, bo każdy był wykończony po całym dniu zwiedzania, ale szybko zobaczyliśmy, że tamtejsza młodzież prawie do każdej muzyki ma jakiś układ taneczny, który za wszelką cenę chcieli nam pokazać, a my odwdzięczyliśmy się słynną u nas Belgijką.

Niestety, dzień opuszczenia diecezji Porto zbliżał się nieubłagalnie, Fânzeres opuściliśmy ze łzami, choć jednocześnie byliśmy podekscytowani drugim etapem ŚDM-ów w Lizbonie, który rozpoczęliśmy pierwszego dnia sierpnia.

W stolicy Portugali przywitał nas upał. Jeszcze tego samego dnia, po przyjeździe mieliśmy trochę czasu wolnego, jednak o wyznaczonej godzinie całą grupą poszliśmy – lub zaczęliśmy iść za tłumem – do parku Edwarda VII, gdzie uczestniczyliśmy w Mszy Otwierającej Światowe Dni Młodzieży. W Lizbonie młodych było o wiele więcej niż w Porto. Następne dni przeżywaliśmy zgodnie ze słowami wypowiedzianymi z ołtarza w Parku – Lizbona prawdziwie była naszym miastem! Naszym, czyli pielgrzymów; byliśmy wszędzie. W jednej z dzielnic miasta utworzono City of, gdzie odbywały się przeważnie liczne koncerty i zabawy.

Porządek dnia w stolicy wyglądał podobnie, względem tego, co było w Porto. Dzień zaczynaliśmy od rozgrzewki – rozmaitych tańców (chyba pobiliśmy rekord tancerzy Belgijki – było nas ok. 5 tysięcy) – katechezy i Mszy św. po polsku. Następnie mieliśmy kilka godzin wolnego, które wykorzystywaliśmy na zwiedzanie. Późnymi popołudniami gromadziliśmy się na spotkaniach z Papieżem, którego widzieliśmy z bliska aż 4 razy podczas całego wyjazdu! Bardzo wymowna droga krzyżowa poruszyła nas do głębi serca. To niesamowite, ile młodych ludzi przybyło zobaczyć Piotra naszych czasów. Były nas setki, tysiące, miliony…

Najlepiej zobaczyliśmy to na wieczornym czuwaniu w sobotę. Na Campo de Garça zgromadziło się ponad 1,5 miliona młodych ludzi! Widok takiej ilości młodzieży, która szykuje się do snu, żeby spędzić noc w dość spartańskich warunkach napawał radością, rozbudzał miłość, rozpalał na nowo wiarę i nadzieję.

W niedzielę rano obudził wszystkich… ksiądz-DJ! Naprawdę! Dwie godziny później rozpoczęła się Msza Posłania, podczas której Papież nakazał nam po powrocie do domów jaśnieć światłością Chrystusa, słuchać i nie lękać się. Usłyszeliśmy również o kolejnych wydarzeniach planowanych z udziałem młodych – za dwa lata w Rzymie i za cztery w Seulu.

Po zakończeniu Mszy skierowaliśmy się do wyjścia, co jednak nie było takie łatwe, przez tłum ludzi i 40-stopniowy upał, ale było warto – w końcu niecodziennie autostrady są wypełnione ludźmi, prawda? Zimny prysznic dał nam chwilowe orzeźwienie, jednak po spotkaniu z arcybiskupem krakowskim na lotnisku i wejściu na pokład samolotu powrotnego wszyscy szybko zasnęli śniąc pewnie o radości minionych dni, uśmiechach na twarzach rówieśników i o wszechobecnej miłości Chrystusa…

                                                           tekst: Karolina Kozik, zdjęcia: Krzysztof Kozik